JONIEC® - z miłości do kamienia

Rozmowa z Mieczysławem Jońcem, prezesem i właścicielem firmy JONIEC

Mieczysław Joniec — właściciel Firmy JONIEC®. Biznesmen i filantrop; za swoją działalność charytatywną wśród lokalnej społeczności otrzymał w 2015 r. Krzyż Małopolski – Srebrną Odznakę Honorową Województwa Małopolskiego przyznawaną przez Marszałka Województwa Małopolskiego, a w roku 2016 Złoty Krzyż Zasługi przyznawany przez Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej.

Panie prezesie, ciekawi mnie skąd wziął się pomysł w 1991 r. właśnie na produkcje ogrodzeń?

Pomysł narodził się dużo wcześniej. Były to lata młodości, przełom lat 1970/1980. W górach, gdzie mieszkałem, modny był kamień na podpiwniczenia, na podmurówki czy też na wmurowywanie kamieni w ogrodzenia. Bardzo ładnie wyglądający kamień, piaskowiec z kopalń z naszego Beskidu Wyspowego. Razem z kolegą zaczęliśmy wydobywać ten surowiec w jednym z kamieniołomów. Człowiek, który był właścicielem tego obiektu udostępnił nam jeden duży blok piaskowca, pod warunkiem, że sami się tym zajmiemy, on miał już swoje lata, wybrał większość piaskowca, a na ten blok już po prostu nie miał sił.

Tak. To była żmudna praca. Mieliśmy do dyspozycji pokład skalny, a w zasadzie wielką bryłę piaskowca szerokości 8 m, wysokości 2,5 m i długości ok 5 m.

I chyba niespecjalnie mieli Panowie sprzęt do tego typu działań?

To prawda. Byliśmy bardzo młodzi, ale pełni zapału. Dłuta, którymi odkuwaliśmy płytę zamówiliśmy u kowala. Jeździliśmy do kamieniołomu, odkuwaliśmy dłutami, rozbijaliśmy na coraz mniejsze kawałki, pakowaliśmy na ciągnik, później na samochód. Była to ciężka i mozolna praca, pomijając fakt, że na przykład skała nam się nie raz osunęła i robiło się niebezpiecznie. Robiliśmy to jako pasjonaci, dla siebie. Jednak tamto doświadczenie zrodziło we mnie miłość do kamienia a pasja przekuła się ostatecznie w powstanie firmy JONIEC®.

A kiedy właśnie pasja i zamiłowanie przeistoczyły się w firmę?

Kilka lat później. Kolega-wspólnik wyjechał do USA, a ja zacząłem pomału realizować własne pomysły dotyczące płytek elewacyjnych łupanych oraz elementów ogrodzeniowych. Jednak w tamtych czasach, czyli przełom lat 1989/1990, były problemy dosłownie ze wszystkim a przede wszystkim z surowcem, cementem.

To jakie były początki firmy?

Na początku skupiliśmy się na produkcji płytek. W miarę, jak rosła skala naszej produkcji wynajęliśmy, a później kupiliśmy, halę produkcyjną w Tymbarku – miejscu, w którym jesteśmy do dzisiaj. Zaadoptowaliśmy ją do naszej produkcji w 1997 roku. Mocnym rokiem był 2003, kiedy to wprowadziliśmy do produkcji i sprzedaży system ogrodzeń łupanych GORC®.

Tak jak ta góra w Gorcach?

Tak. Niektóre nasze produkty mają nazwy od pobliskich gór w Beskidzie Wyspowym czy też w Gorcach. To podkreśla fakt, że jesteśmy bardzo mocno związani z regionem.

Proszę mi powiedzieć, czy były jakieś kryzysy i kiedy zdarzył się jakiś pierwszy spektakularny sukces?

Najcięższe chwile były na początku. Nie było maszyn, surowców, cementu. No cóż, jeżeli powiem, że dla przedsiębiorcy to była sytuacja, która można określić jednym słowem – masakra, to nie przesadzę.

Może dam taki przykład. Biały cement, który potrzebowaliśmy był do kupienia w Polsce tylko w Wejherowie. I to tylko czasem. Zaczęliśmy więc szukać go na Słowacji. Wysłaliśmy zapytanie do ambasady, oni odesłali nam spis cementowni i zaczęło się żmudne szukanie. Znaleźliśmy w końcu ten surowiec gdzieś koło Bratysławy. Wsiedliśmy w samochód, zapakowaliśmy całą ciężarówkę. Na granicy dowiedzieliśmy się, że nie możemy go przewieźć, potrzebny jest jakiś certyfikat z Krakowa, kolega wsiadł w inny samochód i pojechał. Czekaliśmy dobę. Certyfikat został dostarczony. Cement wjechał do Polski. Takich sytuacji w tamtym okresie było całe spiętrzenie, co chwilę wypływały jakieś problemy, ale nie ma czemu się dziwić. System się transformował, przepisy się zmieniały. Ogólnie panował chaos. Później już sprowadzaliśmy cement ze Słowacji, koleją do Limanowej, wtedy jeszcze działało to połączenie, a z Limanowej samochodami do Tymbarku.

W kolejnych latach już było łatwiej – uzyskaliśmy dotacje, pojawiały się nowe pomysły, nowe produkty. Każdego roku nasz park maszynowy powiększał się o nowe urządzenia i linie do produkcji.

Jak teraz, po tych 27 latach, wygląda firma, ilu ludzi zatrudnia, ile produkuje, czy sprzedaje też na eksport?

Zupełnie inaczej. Jesteśmy w Polsce jedną z najbardziej rozpoznawalnych firm produkujących ogrodzenia, a wśród ogrodzeń betonowych jesteśmy absolutną czołówką. Inwestujemy w nowe linie, nowe maszyny, mamy sieć sprzedaży na całą Polskę. Eksportujemy do krajów nadbałtyckich, do Niemiec, Czech, na Słowację i Białoruś. Zatrudniamy średniorocznie ok.150 osób.

Dokładamy też z podatków naprawdę sporą cegiełkę do budżetu. Co rok nasze przychody rosną o 20-30 proc.

Jakie ma Pan plany rozwoju firmy?

Pozyskaliśmy dotacje na rozwój nowych produktów i technologii. Po ich wdrożeniu osiągniemy nowy etap w rozwoju. Wszyscy oczekują teraz nowości, więc dokładamy wszelkich starań, aby nadążać za zmieniającymi się gustami klientów. Nieustająco śledzimy nowe trendy w architekturze. Naszą dewizą firmową jest hasło: „Wyznaczamy nowe granice” – to zobowiązuje do ciągłego rozwoju i postępu.

Czy firma ma konkurencję?

W ostatnich latach naszą konkurencją są producenci kostki brukowej, którzy powoli wchodzą w ogrodzenia, jednak oni zazwyczaj kopiują nasze pomysły. Firma JONIEC® od początku działalności bazuje na własnych, autorskich projektach. W ofercie mamy oryginalne produkty, których technologię sami opracowaliśmy i wdrożyliśmy.

A na jakie problemy napotyka się teraz przy produkcji ogrodzeń i szeroko pojętej architektury ogrodowej?

Ostatnio daje się odczuć brak surowców, są problemy z transportem. Natomiast nie mamy problemów ze zbytem. Przez ponad 25 lat daliśmy się poznać naszym partnerom, zarówno dostawcom, jak i dystrybutorom, jako solidna firma zawsze płacąca na czas, oraz starająca się wypełniać złożone obietnice i zobowiązania. Nigdy nie mieliśmy zatorów płatniczych, poza tym jesteśmy firmą rodzinną, więc nasi kooperanci wiedzą, że w przypadku jakiś problemów odpowiadam swoim majątkiem, to też wzbudza zaufanie.

No właśnie. Firma jest już duża, nie czas na pewne zmiany?

Myślimy o pewnych przekształceniach formalno-prawnych i zmianę osobowości prawnej firmy, ale to nic pilnego.

Co robi w czasie wolnym Pan prezes Joniec, jakie ma zainteresowania, hobby?

Moje hobby pokrywa się z tym, co robi firma, jeżeli chodzi o wspieranie lokalnych inicjatyw. Zwłaszcza sportowych. Mamy JONIEC-TEAM (http://www.joniec-team.pl/) z wicemistrzem świata juniorów w super enduro. Wspieramy sekcję karate w Limanowej oraz sekcję tenisa stołowego.

Skupiliśmy się na sportach motorowych, na rajdach samochodowych. Organizujemy wyprawy samochodów terenowych m.in. na Saharę. Staramy się pomagać młodym sportowcom i cieszy nas, jak nasi podopieczni mają osiągnięcia.

Przy okazji realizuję też moje hobby, jakim właśnie są sporty motorowe i rajdy samochodowe. To też przyniosło spory plus firmie — rośnie bowiem jej rozpoznawalność. I cieszy nas też to, że możemy wspierać naszą lokalną społeczność.

To chyba niejedyne działania w tym zakresie Pana i firmy JONIEC®?

Tych działań jest wiele. Bardzo ciekawą akcją, ale i wzruszającym doświadczeniem, jest coroczna akcja Zielona Choinka, gdzie razem z kilkunastoma firmami z regionu, Starostą, jeździmy do najbardziej potrzebujących z prezentami oraz ofiarowanymi przez Leśnictwo choinkami. To są naprawdę bezcenne chwile, kiedy widzi się radość na twarzach obdarowywanych, często ubogich bądź niepełnosprawnych. To się pamięta do końca życia i wtedy nabiera się przekonania, że naprawdę warto pomagać.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Również dziękuję.

Opracowanie, redakcja.

Zdjęcia wykorzystane w materiale pochodzą ze zbiorów firmy Joniec

Materiał objęty prawem autorskim. Publikacja w części lub w całości wyłącznie za zgodą redakcji.