Sztuką jest zrozumienie swoich błędów i odnalezienie rozwiązania, a nie ich retusz jak zdjęcia na Instagramie

Rozmowa z Rafałem Michalskim, Prezesem zarządu Blachotrapez.

Panie Prezesie, jak to się stało, że absolwent filozofii trafił do biznesu? Czy decydując się na ten kierunek, mimo wszystko widział Pan siebie w przyszłości w roli zarządzającego czołową polską firmą?

Faktycznie mogłoby się wydawać, że filozofia to dyscyplina zarezerwowana dla myślicieli albo nauczycieli akademickich. Nie zaprzeczam obiło mi się o uszy stwierdzenie - studiując filozofię stajesz się filozofem i tylko wyłącznie nim pozostaniesz. Z doświadczenia jednak wiem, że tak nie jest.

Powiem więcej, okazuje się, że menedżerowie czy osoby wykonujące twarde zawody biznesowe od filozofów mogą się wiele nauczyć. Poznanie myśli innych ludzi, ich wizji świata oraz wartości jest szczególnie ważne również u ludzi młodych, którzy dopiero wkraczają w dorosłość. Gdybym był Ministrem Edukacji to wprowadziłbym filozofię jako obowiązkowy przedmiot na pierwszym roku każdych studiów wyższych, a konkretnie to filozofię i logikę.

Od kiedy pamiętam, zawsze byłem ciekawy świata i ciągle zadawałem pytania niezadawane przez innych. Już na studiach wiedziałem, że moja wizja przyszłości to raczej pewien stan ducha i umysłu, a nie konkretny zawód. Filozofia dała mi wolność zrozumienia otaczającej rzeczywistości i bardzo dużą dawkę abstrakcji, która pozwoliła mi widzieć rzeczy w swojej złożoności, a dzięki temu dostrzegać istotne zależności między nimi. Dobrze, że osiągnąłem swój upragniony stan ducha realizując się jednocześnie w biznesie. Mogło się wszystko potoczyć inaczej i mogłem zostać np. dyrygentem orkiestry dętej lub geodetą, a tak udało się połączyć przyjemne z pożytecznym.

O ile zdążyłem się zorientować, to kwestie etyki, transparentności, uczciwości, moralności są dla Pana priorytetowe przy prowadzeniu działalności biznesowej. Czy podczas studiów filozoficznych również i tym kwestiom poświęcał Pan baczniejszą uwagę? Który system etyczny przemawia do Pana najbardziej?

Cyceron powiedział, że: „Właściwością człowieka mądrego jest błądzić, głupiego – w błędzie trwać. Żyć – to myśleć”. Zawsze stawiałem na mądrość, ale w takim głębokim, nieco mistycznym nawet rozumieniu. Mądrość, która jest wynikiem namysłu nad światem, nad przeszłością i możliwą wizją przyszłości. Wszyscy popełniamy błędy, zdarza się to tak w życiu prywatnym, jak i w biznesie. Jednak sztuką jest zrozumienie swoich błędów i odnalezienie rozwiązania, a nie ich retusz jak zdjęcia na Instagramie.

Dlatego tak bardzo cenię sobie uczciwość oraz szczerość mojego zespołu. Nie ma dla mnie sztywnej linii kierownik – pracownik, a za to jest relacja, którą buduję w firmie od początku. Hasło etyka w ostatnich czasach stało się po prostu modne. Firmy wartości etyczne przenoszą do rangi narzędzia konkurencyjności. Dla mnie to absurd. Uczciwe postępowanie to podstawa w biznesie i w życiu, a nie karta przetargowa. Zawsze stawiałem na ludzi i wiem, że jedyną szansą, żeby być skutecznym szefem, jest dbanie o moralność i uczciwość oraz to, żeby być sprawiedliwym i przewidywalnym.

Moi ludzie czytają ze mnie jak z otwartej książki. U mnie nie ma drugiego dna ani jakichś irracjonalnych, podskórnych emocji, które fałszują obraz i powodują u innych lęk. Uważam, że każdy człowiek w danym momencie jest najlepszą wersją samego siebie i każdy ocenia zdarzenia subiektywnie, więc zanim kogoś ocenię, pytam zawsze jak on sam siebie ocenia. To pozwala przenieść rozmowę z poziomu rozmówców na poziom przedmiotu rozmowy i pozwala rozmawiać o problemie, a nie personalnie o konkretnych osobach. Jako prezes Blachotrapezu dbam o swoich pracowników, a moje drzwi są zawsze otwarte. Jako człowiek zaś stawiam na relacje.

Jest Pan w Blachotrapezie już 7 lat. Co Pana przekonało, aby podjąć się pracy w tej firmie i w ogóle w tej branży?

Od 2006 roku ściśle związany jestem z branżą budowlaną. Szmat czasu, a jednak jest coś, co ciągle mnie zaskakuje. Tym czymś jest kreatywność. Fascynuje mnie to jak branża budowlana dynamicznie się rozwija i jak szybko reaguje na gusty, nowe technologie, geografię, demografię oraz nawyki ludzi. To trochę takie miejsce, gdzie technologia spotyka człowieka, aby wspólnie tworzyć coś co ułatwi nam życie i podniesie jego komfort. Jeśli chodzi o sam Blachotrapez, to wyzwaniem na pewno była decyzja o podjęciu rękawicy i w konsekwencji wywrócenia swojego życia do góry nogami, począwszy od tego, że musiałem przeprowadzić się Podhale.

Życie tu jest zupełnie inne niż w jakimkolwiek innym miejscu Polski. Nie można porównać tego do przeprowadzki z Gdańska do Poznania. A co mnie konkretnie przekonało do tej decyzji? Silna, zdrowa, stabilna i duża firma, która jak podejmowałem decyzję o zatrudnieniu, miała trochę ponad 200 mln przychodów. Wtedy to było coś. Dziś, po 7 latach, ma ponad 700 mln, a nieubłaganie za rogiem widać już 800 mln przychodów. Może w tym roku się uda, zobaczymy. Myślę, że oboje tzn. zarówno ja, jak i Blachotrapez dobrze na tej decyzji wyszliśmy.

Blachotrapez pod Pana kierownictwem znalazł się po raz pierwszy w rankingu największych firm polskich prowadzonym przez „Rzeczpospolitą”. Jak Panu się udało tak zwiększyć przychody firmy? Jakby Pan podał kluczowe elementy, które przesądziły o sukcesie, jaki odnosi spółka?

Jeśli pyta Pan o klucz do sukcesu – odpowiem od razu, że taki nie istnieje. To jest wypadkowa postawy, właściwego miejsca i czasu, otoczenia, zespołu, trendów w gospodarce, elastyczności, odwagi oraz szczęścia. Bardzo ważne jest, żeby rozumieć jak dynamiczna jest dzisiejsza rzeczywistość. Ilość zmian i wielkość postępu technologicznego w ciągu ostatniego roku wystarczyłaby na obdzielenie kilku lat w latach 90 tych.

Nasz klient jest również coraz bardziej wymagający i świadomy. Dziś już nawet cement i pustaki mają swoją markę i są promowane w mediach, a nie są po prostu cementem lub pustakami, którymi były jeszcze 10 czy 20 lat temu. Rynek, na którym operujemy bardzo szybko też się nudzi. Inwestor potrzebuje nowości, a my je dostarczamy. Debiut na Liście złotej 500 to spore wyróżnienie dla całej firmy, ale także uhonorowanie mojej pracy. Na przestrzeni ostatnich 7 lat przychody firmy wzrosły niemal trzykrotnie, co utwierdza mnie w przekonaniu o słusznie objętej strategii.

Biorąc za coś odpowiedzialność, jestem świadomy swoich obowiązków. Tak było z objęciem stanowiska prezesa i tak jest za każdym razem, gdy podejmuję decyzje co do nowych ścieżek rozwoju. Kiedyś mój szef w poprzedniej firmie zawsze mi mówił, że jak coś robię i jestem czegoś pewny, to lepiej nie oglądać się za siebie. Wiele mi to dało i często się do tej zasady stosuję.

Gdzie Pan widzi Blachotrapez za 3 lata, biorąc pod uwagą pozycję w Polsce, za granicą, wyniki operacyjne, produkcję, innowacyjność?

Posiadamy innowacyjne zaplecze technologiczne, a półwieczne doświadczenie pozwala nam na coraz śmielsze i większe inwestycje. Ekspansja to nasz nieodłączny element strategii rozwoju firmy.

Myślę, że za 4-5 lat nasza grupa kapitałowa Blachotrapez będzie miała ok. 1,5 mld przychodów ze sprzedaży, a w ofercie naszej będą znajdować się pokrycia dachowe, rynny, własne systemy fotowoltaiczne, oraz kilka innych innowacyjnych perełek, o których nie mogę jeszcze oficjalnie mówić.

Właśnie à propos fotowoltaiki, którą się Blachotrapez ostatnio zajmuje Skąd ten pomysł i w którym kierunku idzie rozwój firmy w tym zakresie?

My w Blachotrapez patrzymy na dach wielowymiarowo. Szukamy nowych rozwiązań czy innowacyjnych zastosowań. Pokrycia dachowe wprost łączą się z fotowoltaiką, ale właśnie tu powinniśmy się na chwilę zatrzymać. Utarło się takie przekonanie, że fotowoltaikę może montować każdy. Powstało mnóstwo malutkich firm, które oferują instalacje PV z tym że większość z nich została założona przez ludzi, którzy jeszcze kilka miesięcy wcześniej byli na emigracji lub zajmowali się całkiem czymś innym. Jakość takiego montażu pozostawia bardzo wiele do życzenia i dlatego właśnie my jako Blachotrapez chcemy wnieść montaż PV na zupełnie inny poziom.

Montaż z poszanowaniem dachu, z szacunkiem do pracy dekarza, montaż bezpieczny, estetyczny i nieniszczący poszycia. To wbrew pozorom nie jest standardowe podejście. Typowe firmy fotowoltaiczne mają jeden cel – sprzedać i zapomnieć. My podchodzimy do tego zupełnie inaczej. Poza tym, jak to już u nas bywa, motorem napędowym inwestycji jest najnowsza technologia oraz profesjonalny zespół z wieloletnim doświadczeniem w branży PV. Wszystko po to, by dostarczyć możliwie najlepszą i rewolucyjną wartość – w końcu oferujemy najdłuższą na rynku gwarancję żywotności instalacji nawet do 30 lat.

Panie prezesie, jest Pan miłośnikiem spędzania wolnego czasu na rowerze. Okolice spółki sprzyjają na pewno takiej formie rekreacji. Na jakich rowerowych szlakach można Pana spotkać?

Zdecydowanie rower to mój konik, każdą wolną chwilę staram się spędzać przemierzając rowerowe ścieżki. Z jednej strony czuje to w obowiązku, w końcu pochodzę z Dolnośląskiej Krainy Rowerowej i tam najczęściej przemierzam trasy, z drugiej to moja forma naładowania baterii. W pracy wiele ode mnie zależy, natłok obowiązków, zobowiązań nie ma nic w tym złego, ale czasem dobrze jest od tego uciec, a precyzując odjechać na moim jednośladzie.

Rower pomaga mi się zresetować, nabrać dystansu, dostrzec coś z innej perspektywy. Jest coś magicznego w łamaniu swoich granic możliwości. Dlatego warto wjechać na każdą górę, choćby po to, żeby później pomknąć w dół. Czyżby to rower stał za moim sukcesami? – pół żartem, pół serio tak właśnie jest. Górskie powietrze, bliskość natury sprawia, że myślę inaczej po prostu świeżo. Dlatego zawsze zachęcam do aktywności fizycznej moich pracowników. Jako firma od lat wpieramy liczne dyscypliny sportowe, jako społeczność wpisujemy sport w naszą kulturę organizacyjną.

Na początku pytałem Pana jak to się stało, żę absolwent filozofii zajął się biznesem, a na koniec rozmowy, chciałem spytać, co kierowało Panem w wieku 19 lat, kiedy decydował się Pan na studia filozoficzne i czy pamięta Pan temat swojej pracy magisterskiej?

Co mną kierowało? Mając 23 lata zamknąłem pewien zawodowy etap w życiu, który mnie bardzo mocno doświadczył i wiele nauczył. Pomyślałem, że warto pielęgnować w sobie ten namysł nad światem, a jak można robić to lepiej jak nie podczas poznawania myśli innych ludzi? Dlatego wybrałem filozofię. Przyznam również, że jest to doskonała recepta na kryzys wartości, a u 23 latka, który w dodatku jest tzw. dzieckiem przełomu z pokolenia X, taki kryzys był czymś normalnym.

Na studiach filozoficznych nauczyłem się cierpliwości w rozumieniu, uważności w słuchaniu i zdałem sobie sprawę, że jestem jednostką, która ma realny wpływ na świat, a nie jest tylko konsumentem – przeżuwaczem. To bardzo wzbogaciło moją perspektywę i światopogląd. A temat mojej pracy magisterskiej dotyczył moralnego aspektu stosowania embrionalnych komórek macierzystych w terapii. Temat okazuje się wciąż bardzo na czasie.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Również dziękuję.

Opracowanie, redakcja.

Materiał objęty prawem autorskim. Publikacja w części lub w całości wyłącznie za zgodą redakcji.